Rozwód w Warszawie
Wszystko, co musisz
wiedzieć, kiedy się
rozwodzisz

Władza rodzicielska a alimenty

Opublikowano: 26 kwietnia 2024
adwokat alimenty

Rozstanie skutkuje czasem sporem o władzę rodzicielską, czyli o zakres uprawnień rodziców do decydowania o losach dziecka. Kiedy dochodzi do ograniczenia albo pozbawienia władzy, pojawia się pytanie co z alimentami. Jedno jest pewne – trzeba płacić.

Na wysokość alimentów mają przede wszystkim wpływ koszty życia dziecka. Ale czynnikiem, który sąd również bierze pod uwagę, jest osobisty udział w opiece i wychowaniu (w proporcji ok. 80-20% na rzecz kosztów). Naturalne się wydaje, że o tym zakresie przesądza wymiar kontaktów. W dużym uproszczeniu tak jest, ale o takim prostym przełożeniu można mówić wówczas, kiedy władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom.

 Władza rodzicielska

Sądy coraz rzadziej i mniej chętnie ingerują we władzę rodzicielską. W przypadku rozwodów dążą do pozostawienia władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom, a w sprawach w sądzie rejonowym bardzo ostrożnie podchodzą do kwestii ograniczeń w tym zakresie.

Co do zasady jest to dobra tendencja. W ciągu ostatniej dekady bardzo zmienił się model rodziny, a nieco wymuszona popularność pracy zdalnej w znaczącym stopniu przebudowała to, w jaki sposób rodzice dzielą się opieką i obowiązkami. Powoli, ale zauważalnie sądy poszerzają udział ojców w opiece. Do tego doszedł dynamiczny rozwój technik komunikacji na odległość oraz podpisu elektronicznego, co pozwala rozwiązać wiele kwestii, które 10-15 lat temu były nierozwiązywalne.

W efekcie sądy koncentrują się na realnych przeszkodach, które uniemożliwiają albo utrudniają współdecydowanie o dziecku. Pomijam tak oczywiste kwestie jak wszelkiej maści patologie, nałogi, zaburzenia psychiczne czy pobyt w więzieniu. Wówczas ingerencja we władzę rodzicielską jednego albo obojga rodziców bywa koniecznością.

Poza takimi skrajnymi przypadkami sądy uwzględniają albo trwałe okoliczności (niekoniecznie zawinione), np. stały pobyt za granicą (im dalej, w tym większym stopniu ma znaczenie), albo faktyczne utrudnienia w wykonaniu władzy rodzicielskiej. Odmowa leczenia czy wyrobienia paszportu, zakłócanie czynności drugiego rodzica (np. odwoływanie zajęć dodatkowych czy zgody na wyjazd) czy wręcz działanie na szkodę dziecka, stanowią przesłanki do ograniczenia władzy rodzicielskiej.

Czym innym jest pozbawienie władzy. Nie wchodząc w szczegóły, jest to najbardziej drastyczny i daleko idący środek ingerencji, zarezerwowany dla sytuacji, w której rodzic w ogóle nie jest obecny w życiu dziecka, np. wskutek porzucenia. Mam na myśli sytuację z jednej ze spraw, w której kiedy po kilku latach matka z dzieckiem spotkała przez przypadek na plaży ojca dziecka, a dziecko i ojciec nie wiedzieli, kim jest ta druga osoba – byli dla siebie całkowicie obcy. Ojciec nigdy dziecka nie widział na oczy – to była jego własna decyzja. Piszę o tym, bo bardzo często spotykam się z oczekiwaniem wystąpienia o pozbawienie władzy rodzicielskiej, bo ojciec krzyknął na dziecko albo nie podał nurofenu. To nie są podstawy do takich ograniczeń.

Alimenty

Czy ograniczenie bądź pozbawienie władzy rodzicielskiej ma wpływ na alimenty? I tak, i nie. Jak zawsze, kiedy chodzi o przepisy prawa rodzinnego.

Siłą rzeczy rodzic pozbawiony władzy rodzicielskiej to rodzic, który nie ma kontaktu z dzieckiem, więc nie zna jego spraw. Są zatem podstawy, aby w takim przypadku alimenty wynosiły nawet 100% kosztów utrzymania. Jest to logiczne, bo skoro cały ciężar opiekuńczo-wychowawczy spoczywa na tym rodzicu, który mieszka z dzieckiem, drugi musi “nadrobić” finansowo. Orzecznictwo sądów potwierdza zasadność takiego sposobu myślenia, a mnie zdarzyło się uzyskać tego rodzaju orzeczenie.

Inaczej jest w przypadku rodzica, którego uprawnienia rodzicielskie są ograniczone. Tutaj nie ma prostego przełożenia, bo i sytuacja nie jest jednoznaczna.

Podam przykład z praktyki, kiedy prawa rodzicielskie ojca zostały formalnie ograniczone, ale ich zakres był bliższy pozbawieniu władzy rodzicielskiej niż ograniczeniu. Ograniczenie bowiem uprawniało wyłącznie do prawa bycia informowanym o wyjazdach zagranicznych powyżej 14 dni(!). W takiej sytuacji należy przyjąć, że wkład wychowawczy jest praktycznie zerowy i można pominąć ten czynnik przy ustalaniu alimentów.

Na drugim biegunie mamy nieznaczne ograniczenia (choć nierzadko bardzo uciążliwe), np. zobowiązanie rodzica do odbycia warsztatów postaw rodzicielskich. Jakkolwiek sąd dostrzegł jakieś nieprawidłowości, to nie ma powodu uważać, że tego rodzaju ograniczenie ma trwały i realny wpływ na udział w opiece. 

Natomiast problematyczne są wszystkie rozstrzygnięcia “pośrodku” – od określenia obszarów współdecydowania o sprawach dziecka aż po nadzór kuratora. W takich sytuacjach sąd powinien drobiazgowo ustalić, w jakim stopniu tego rodzaju ograniczenie władzy rodzicielskiej może mieć wpływ na alimenty. Bowiem “osobisty udział w opiece i wychowaniu” to nie jest sam wymiar kontaktów ani samo ograniczenie władzy. Przesądza kombinacja obu tych czynników.

Dobro dziecka

Idea jest taka, żeby prawo decydowania o dziecku było ściśle powiązane z zaangażowaniem rodzica oraz jego wiedzą na temat dziecka. Trudno wyobrazić sobie sytuację, że oboje rodzice mają ten sam zakres uprawnień, skoro tylko jedno z nich rozeznaje się w sprawach małoletniego. Taki proces decyzyjny ma szanse powodzenia wyłącznie wówczas, kiedy rodzic niezorientowany w sprawach dziecka praktycznie nie wykonuje uprawnień, czyli w milczący sposób biernie akceptuje decyzje rodzica pierwszoplanowego.

Paradoksalnie ta ostatnia sytuacja jest nie tylko dużo prostsza, ale i znacznie częściej występuje w praktyce. Czy sądy odbierają wówczas takiemu biernemu rodzicowi część uprawnień rodzicielskich? Właśnie nie. I to też ma sens, choć jest to nieintuicyjne.

Otóż fundamentem działań sądu jest dbałość o dobro dziecka. Jeśli jedno z rodziców jest niezaangażowane, ale nie przeciwdziała czynnościom rodzica pierwszoplanowego, nie utrudnia wykonywania władzy i nie kwestionuje decyzji, nie ma powodu, aby ingerować we władzę rodzicielską. Założenie jest takie, że skoro nie ma szkód dla dziecka, a sytuacja może się w przyszłości zmienić, ograniczenia nie przyniosą wymiernych korzyści.

Może to się jednak odbić na alimentach, ponieważ rodzicowi, który nie jest zaangażowany w sprawy dziecka, trudno realnie zakwestionować koszty utrzymania. Bez względu na ewentualne ograniczenie władzy rodzicielskiej mamy do czynienia z sytuacją, w której taki rodzic nie wie, czy dziecko ma np. korepetycje z matematyki i ile to kosztuje. Co więcej – skoro taki rodzic nie bierze udziału w decydowaniu o korepetycjach, nie może oczekiwać, że jego zdanie zostanie uwzględnione. Dlaczego ma się wypowiadać, jeśli nie zna dokładnie sytuacji, nie interesuje się i nie bierze udziału w procesie decyzyjnym? Taka postawa z reguły prowadzi do pominięcia zdania takiego rodzica, jeśli chodzi o koszty pod kątem alimentów.

Istnieje też ryzyko, że w przypadku kolejnej sprawy o alimenty (np. o podwyższenie alimentów) sąd niejako “automatycznie” uzna, że rodzic, którego władza rodzicielska jest ograniczona, jest mniej zaangażowany w sprawy dziecka oraz nie ma odpowiedniej wiedzy, aby się wypowiadać co do kosztów. Może to mieć wpływ zarówno na uznanie niektórych kosztów, jak też na większy udział alimentów w kosztach, a w efekcie – na wyższe alimenty.

Jak w większości spraw rodzinnych decydują niuanse oraz okoliczności konkretnej sprawy.

Oceń wpis!
[Ocen: 0 Średnia: 0]